“Tak bardzo się boję, że znowu stracę ciążę”- nie zliczę ile razy pracując na naszych kanałach pomocowych usłyszałam to zdanie. Strach to trudna emocja, jest jak cień siedzący na naszym ramieniu, wyszeptujący do ucha najczarniejsze scenariusze, kiedy najmniej tego potrzebujemy. Chociaż wydaje się być naszym wrogiem, często okazuje się, że po zrozumieniu go dochodzimy do wniosku, że jest opiekunem, “kimś” kto dba o nasze sprawy i w nieprzyjemny dla nas sposób próbuje przypomnieć co w życiu uznajemy za naprawdę ważne. Jak sobie z nim radzić? Co zrobić, żeby umieć strach uciszyć kiedy go nie potrzebujemy? Jak poczuć, że mamy nad nim kontrolę? Niestety nie ma jednoznacznych odpowiedzi, jednym wystarczy zaakceptowanie i zrozumienie tego dlaczego czujemy to co czujemy, inni potrzebować będą pomocy psychologa. Warto obserwować swoje reakcje i próbować lęk klasyfikować. Zastanowić się czy to co czujemy jest adekwatne, czy może już nie i warto sięgnąć po pomoc specjalisty.
Strach jest elementem życia każdego człowieka. Jak jednak wskazują badania, nie tylko ludzie mierzą się z tą emocją, ma on miejsce w całym świecie organizmów żywych, również na najniższych szczeblach rozwoju. Kiedy doświadczamy strachu, często nie potrafimy logicznie myśleć o niczym innym. Pod wpływem lęku zniekształcone zostaje nasze postrzeganie – to, co nam zagraża, staje się niezwykle wyraziste na tle niewidocznej reszty; dany szczegół jest wyolbrzymiony, skupia na sobie całą interakcję z otoczeniem, staje się jej punktem środkowym (Kępiński 2001, s. 246). Lęk i strach to przeżycia bardzo potrzebne, są naturalną częścią naszego istnienia.
Osoby, które zgłaszają się do nas, szukając wsparcia Fundacji, często mówią właśnie o strachu i lęku jako o motywatorze, który spowodował, że po tę pomoc postanowiły sięgnąć. Pojawia się strach o przebieg kolejnej ciąży po stracie, o własne zdrowie, o relacje z bliskimi. „Niezaopiekowany” strach przeradza się w poczucie winy, że może to dlatego straciłam ciążę – przecież lekarz mówił, żeby nie płakać, a ja tak bardzo się bałam, że nie umiałam inaczej. Kobiety obwiniają się, że czują lęk, chociaż przecież nie ma medycznych powodów do zmartwień. Warto wiedzieć, że lęk jest reakcją emocjonalną na odczuwane zagrożenie, choćby było ono tylko domniemane lub wyobrażane, ma więc dwie składowe: zewnętrzną (przedmioty i zjawiska stanowiące zagrożenie lub ich wyobrażenia) oraz wewnętrzną (subiektywną reakcję) (Tillich 2000, s. 84). Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czego się przestraszymy i na jak długo lęk z nami pozostanie. Nawet to, że jesteśmy przygotowani na konkretną sytuację, nie oznacza, że strach się nie pojawi. To emocja taka sama jak smutek czy złość; nie możemy postanowić, że nie będziemy ich odczuwać. Tutaj pojawiają się pytania: Czy to coś złego, że się boimy? Czy powinniśmy się bać, że się boimy? Czy ze strachem należy walczyć? Czy zrobić wszystko, aby jak najszybciej zniknął?
Postrzegając lęk jako nieodłączny element naszego istnienia, warto – zamiast ze strachem walczyć – spróbować go zrozumieć. Dać mu trochę miejsca i przestrzeni na to, co ma do powiedzenia. Często okazuje się, że strach rzeczywiście ma tylko wielkie oczy, i kiedy pozwolimy mu trochę z nami pobyć, nie udając, że go nie ma, zauważymy, że ma coś całkiem ważnego do przekazania. Przecież skoro się boimy, to znaczy, że to coś dla nas ważnego; szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę wcześniejsze doświadczenia osób, które się do nas zgłaszają – jak po takich przeżyciach można by się nie bać? Kiedy w ten sposób patrzymy na to, co czujemy, okazuje się, że strach jest adekwatny, że jest zdrowy, że jest przejawem tego, że to, co się dzieje, jest dla nas niezwykle istotne.
Jak możemy reagować, kiedy ktoś nam bliski przeżywa lęk lub strach? Na pewno pomocne nie będzie sugerowanie tego, co powinien czuć. Komentarze „nie bój się”, „nie ma czego się bać”, zamiast zmniejszyć reakcję lękową, powodują wyrzuty sumienia i poczucie winy. Przecież nikt nie lubi się bać. Często, racjonalizując to, co czujemy, rozumiemy, że nie ma obiektywnie powodu do tego, aby daną emocję tak silnie odczuwać. Czy to jednak oznacza, że to, co czujemy, staje się mniej istotne? NIE! Pamiętajmy o tym, kiedy spotykamy osobę, której emocje nie są dla nas do końca zrozumiałe. Pomocne w takiej sytuacji jest przyjrzenie się temu, z czym ta osoba się mierzy. Dobrze jest wtedy ujawnić, powiedzieć „widzę, że się bardzo boisz”. Nie musimy rozumieć, żeby akceptować i wspierać.
Kiedy więc sięgać po pomoc specjalistów? Co może być sygnałem, że lęk, który nam towarzyszy, przestaje być zdrowy, a staje się paraliżujący? Jak w przypadku wszystkiego, co przeżywamy, emocje są dobre i potrzebne do momentu, do którego nie uniemożliwiają nam funkcjonowania, nie utrudniają znacząco kontaktów społecznych i nie powodują wyraźnego spadku jakości naszego życia. Powyższe czynniki mogą być sygnałem do szukania zewnętrznej pomocy. Dlatego warto czujnie obserwować to, co dzieje się w naszym życiu, i z wyrozumiałością i czułością podchodzić do emocji, które w nas się pojawiają, a także dawać sobie czas i przestrzeń na ich zrozumienie.
Inga Kloze
Psycholożka
Kępiński A. (2002), Lęk, Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Wójtowicz, M. (2005). Doświadczenie lęku egzystencjalnego jako sytuacja wyboru. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Bednarska, M. (2009). Strach ma wielkie oczy – o strachu, lęku i szkodliwości
straszenia dzieci w procesie wychowania. „Dziecko Krzywdzone. Teoria, badania,
praktyka”, 8(3), 77–86.
Informacje zawarte w artykule są aktualne na dzień jego publikacji 25.08.2021