”Pewnego razu była sobie dziewczynka, która marzyła, by zostać mamą. Najbardziej na świecie chciała mieć dziecko i wiedziała, że jej sen stanie się kiedyś faktem. Siedziała godzinami i wymyślała imiona dla swojego dziecka… A potem, gdy któregoś dnia zaszła w ciążę, cieszyła się najbardziej na świecie. Wkrótce urodziła cudowną córeczkę. Po długim oczekiwaniu jej sen o byciu mamą urzeczywistnił się. Ale zamiast poczuć ulgę i cieszyć się, mogła tylko płakać…”

Tak zaczyna się książka „Down Came the Rain” („Pada deszcz) aktorki Brooke Shields, w której publikuje ona swoje wspomnienia dotyczące depresji po porodzie córeczki. Była zrozpaczona i przerażona. Nie miała woli ani siły, żeby zajmować się dzieckiem. Przez dłuższy czas jednak nie udała się po pomoc do specjalisty, a w pewnym momencie planowała nawet samobójstwo. Kiedy jednak uzyskała pomoc psychiatry i psychologa, wszystko się zmieniło i Brooke postanowiła uczynić, co w jej mocy, żeby inne mamy nie powtórzyły jej błędu.

Depresja okołoporodowa nie jest zjawiskiem nowym. W połowie XIX wieku Jean- Étienne Esquirol jako jeden z pierwszych lekarzy opisał 92 przypadki choroby poporodowej i wysunął hipotezę, że liczba kobiet cierpiących na podobne dolegliwości jest znacznie większa niż liczba pacjentek, które obserwował w szpitalach psychiatrycznych. W 1858 roku Louis-Victor Marcé opublikował pierwszą pracę naukową poświęconą w całości depresji związanej z ciążą i porodem. Odnotował w niej, że 9% kobiet choruje na depresję w czasie ciąży, 58% w okresie okołoporodowym i 33% w okresie karmienia piersią. Stwierdził także, że choroba ta posiada wiele cech różniących ją od innych chorób, i zaproponował traktowanie jej jako oddzielnej jednostki chorobowej. Doniosły charakter pracy Marcégo znalazł odzwierciedlenie w nazwaniu jego imieniem Międzynarodowego Towarzystwa Psychiatrii Okołoporodowej, do którego należą specjaliści zajmujący się zdrowiem psychicznym kobiet w ciąży.

Niestety, w 1926 roku Strecker i Ebaugh opublikowali pracę, w której argumentowali, że depresja poporodowa nie ma związku z ciążą i porodem i niczym nie różni się od innych chorób psychicznych. Zażądali oni wykreślenia tej jednostki chorobowej z terminologii psychiatrycznej i – rzeczywiście – Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i Amerykańskie Towarzystwo Medyczne wykreśliły tę kategorię z podręczników diagnostycznych. 

Dziś już wiemy, że okresowe obniżenie nastroju, przygnębienie i drażliwość nazywane przygnębieniem poporodowym (ang. baby blues) dotyczy prawie wszystkich kobiet rodzących i jest po prostu fizjologiczną reakcją mózgu na burzę hormonalną związaną z porodem. Jednocześnie u 10-30% kobiet (w zależności od badania) przygnębienie to jest na tyle długotrwałe i na tyle głębokie, że mówimy o depresji. Początkowo stosowano termin depresji poporodowej, ale obecnie skłaniamy się do uznania, że kryterium czasowe (wystąpienie objawów w ciąży czy po porodzie) nie ma dużego znaczenia i należy używać terminu depresja okołoporodowa

Co ciekawe, depresja okołoporodowa nie jest zjawiskiem ograniczającym się do kobiet. Wiemy już, że nawet 10% mężczyzn cierpi na tę chorobę w ciągu pierwszego roku po narodzinach potomka, szczególnie jeśli jest to ich pierwsze dziecko. Podobnie jak w przypadku kobiet, uważamy, że za stan ten odpowiadają zmiany stężenia hormonów, przede wszystkim testosteronu, estrogenu, kortyzolu, wazopresyny i prolaktyny. Drugim czynnikiem sprzyjającym rozwinięciu się depresji u ojca jest pojawienie się depresji u mamy. Aż 25-50% partnerów kobiet doświadczających depresji również cierpi na to zaburzenie. 

Depresja okołoporodowa, tak jak inne formy depresji, może przybierać różne stopnie nasilenia. Wyróżnia się depresję łagodną, umiarkowaną i ciężką. Podobnie jak depresja endogenna (ang. major depression), jest to choroba, którą można i trzeba leczyć. W zależności od stopnia jej nasilenia, znaczenie różnych form terapii jest inne, dlatego tak ważne jest, by zgłosić się do psychiatry okołoporodowego, który zadecyduje, jaka forma terapii będzie najbardziej odpowiednia. 

W mojej pracy klinicznej z kobietami bardzo często pojawia się pytanie: „Czy naprawdę muszę przyjmować leki przeciwdepresyjne? Bardzo nie chciałabym zaszkodzić dziecku…”. Ze względu na niemal brak psychiatrów okołoporodowych świadomość kobiet (ale także bardzo wielu lekarzy) na temat efektów nierozpoznawania i nieleczenia depresji okołoporodowej jest znikoma. Z drugiej strony, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że każdy lek ma/może mieć wpływ na organizm i nie jest obojętną dla organizmu substancją, stąd powstaje mylne wrażenie, że przyjmowanie leku może bardziej zaszkodzić, niż pomóc.

Dlatego należy wyraźnie podkreślić, że nieleczona depresja okołoporodowa może prowadzić do bardzo wielu niebezpiecznych konsekwencji, zarówno dla zdrowia mamy, jak i dziecka. Kobieta pogrążona w smutku i lęku nie jest w stanie nawiązywać zdrowej relacji z dzieckiem, a często – doprowadzona do rozpaczy – zaczyna zastanawiać się nad skrzywdzeniem siebie lub dziecka. Hormony stresu, przede wszystkim adrenalina i kortyzol, przedostają się z krwią (w czasie ciąży) i mlekiem (po porodzie) do organizmu dziecka, wywołując u niego podobny stan emocjonalny do tego, w którym pogrążona jest mama. Ma to bardzo duże konsekwencje dla rozwijającego się układu nerwowego dziecka. O ile adrenalina jest krótkodziałającym hormonem odpowiedzialnym przede wszystkim za reakcję walcz lub uciekaj, o tyle kortyzol (hormon steroidowy wydzielany przez korę nadnerczy) poprzez mechanizmy epigenetyczne wpływa na DNA, trwale zmieniając aktywność genów człowieka. Powoduje to długotrwałe zmiany zachowania, a objawia się np. zwiększoną pobudliwością, lękowością i depresyjnością dziecka. 

Jak wynika z powyższego rysunku, leczenie depresji okołoporodowej zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn zazwyczaj zaczyna się od wsparcia psychologicznego (psychoterapii), ale nie można zapominać o różnego rodzaju formach samopomocy: odpoczynku, wsparciu rodziny, wymianie doświadczeń z innymi rodzicami. Warto znaleźć chwilę (konieczne będzie zaangażowanie partnera i/lub rodziny do opieki nad dzieckiem) na jogę, ćwiczenia fizyczne, zajęcie się swoimi zainteresowaniami, odpoczynek czy po prostu… sen. Wszystkie te czynniki znacznie przyczyniają się do skuteczności leczenia. 

Dr hab. n. med. Jarosław Jóźwiak
Psychiatra okołoporodowy
Dyr. ds. Medycznych
Centrum Terapii Kobiety i Dziecka
Centrum Psychoterapii BenMed

Informacje zawarte w artykule są aktualne na dzień jego publikacji 25.06.2021 r.