Nigdy nie zapomnę bicia Twojego serca

Nigdy nie zapomnę tego uczucia kiedy test pokazał „pregnant”. To była pierwsza próba i od razu takie szczęście. Które jednak nie trwało długo. Po niecałym miesiącu od zrobienia testu, pojawiło się plamienie, już wtedy droga do lekarza wydawała mi się najdłuższą podróżą w życiu, ale kiedy usłyszałam bicie serca na USG, zapomniałam o całym stresie. Świat się zatrzymał. „Będzie dobrze, nasz maluszek da radę”, pomyślałam. Lekarz kazał leżeć, brać progesteron i odpoczywać. Kontrola za dwa tygodnie.

Dwa tygodnie później znów usłyszałam Twoje serduszko, Kochanie. Nie wiedziałam, że to już ostatni raz. Na kolejnej wizycie lekarz dziwnie milczał. Długo milczał. A mi nie przeszło nawet przez myśl, ze coś jest nie tak. I świat znowu się zatrzymał, ale tym razem był pogrążony w czerni. „Przykro mi, nie słyszę ani nie widzę bicia serca, no niech Pani sama zobaczy, normalnie płodzik powinien trochę się ruszyć ale tutaj ruchu nie ma. Ja nie mogę nic stwierdzić ostatecznie, niech Pani zadzwoni do NHS (angielska opieka zdrowotna, mieszkaliśmy wtedy w UK) i poprosi o USG, żeby drugi lekarz mógł to potwierdzić. Niech się pani nie martwi, co trzeciej kobiecie to się zdarza. Przykro mi. Niech się pani na razie nie umawia na kolejną wizytę bo to chyba nie ma sensu. Wszystkiego dobrego, do widzenia”.

Dopiero na korytarzu zaczęłam rozumieć to, co przed chwilą usłyszałam. Trzęsącą się ręką zapłaciłam za wizytę. Weszłam do auta, mąż czekał z niecierpliwością. Zabrał mi z ręki zdjęcie z USG z napisem FHB (-) i zapytał z uśmiechem „I jak tam?”. A ja wybuchnęłam płaczem. I chyba oboje zrozumieliśmy, że już po wszystkim. Ale tylko podświadomie. Wypieraliśmy te myśl. Wmawialiśmy sobie, że ten lekarz ma jakiś zły sprzęt, i w ogóle, dziwny jakiś chyba ten człowiek skoro tak szybko mnie wypchnął z gabinetu. Niestety, jeszcze tego samego dnia, na drugim USG, w innym gabinecie usłyszeliśmy to samo.

Przed nami była najgorsza noc. Pełna koszmarów, niepokoju, żalu, pretensji do losu, niedowierzania, poczucia zawodu, poczucia winy, zwątpienia, bólu i łez.

Tydzień później był zabieg, gdyż poronienie zatrzymane kończy się właśnie tabletką lub zabiegiem. Kiedy lekarz powiedział mi, że jeśli zdecyduję się na zabieg, odbędzie się on pod znieczuleniem ogólnym, nawet się nie zastanawiałam. Chciałam nic nie czuć, kiedy będą Cię ze mnie zabierać, mój Maluszku.

Trzymałam mocno rękę na brzuchu, kiedy podawano mi narkozę. Twoje serduszko już nie biło, ale ja nie chciałam, żebyś czuł się sam. I kiedy otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że już po wszystkim, świat się znowu zawalił. Świat się zawala za każdym razem, kiedy myślę, że Cię straciłam.

W tym tygodniu miałam Cię urodzić i tulić w ramionach a nie pisać ten list. Nie tak miało być.

Po sześciu miesiącach od tych wydarzeń zrozumiałam, że sama nie złożę tego zawalonego świata. Zaczęłam terapię. Psycholożka mi powiedziała, że mam prawo czuć się matką, bo nią byłam, jestem i będę. Ale muszę nauczyć się żyć z tą stratą a nie żyć tylko nią. Mam nadzieję, mój Maluszku, że kiedyś się tego nauczę. Dla Ciebie. Dla siebie. Dla Taty. Dla nas.

Share this article

Related Posts