Lilka i Matylda są częścią mojego życia

23 października 2022 r. to był 24. tydzień ciąży.

Nagle i niespodziewanie, wszystko potoczyło się tak szybko. Ciężka noc – mocne skurcze i krwawienie. Szybko udaliśmy się z mężem do szpitala, gdzie na izbie przyjęć odczekałam dwie godziny na swoją kolej. Kiedy usiadłam na fotel, od razu miałam pełne rozwarcie i zielone wody płodowe. Serce dziecka nadal biło. Siłami natury urodziłam Matyldę – 620 g szczęścia. Obie walczyłyśmy z zakażeniem (u mnie wykryto bakterię E. coli) – Mała na intensywnej terapii, a ja na oddziale położniczym.

Zmobilizowałam się do karmienia piersią – odciągałam pokarm dla dziecka, aby miała matczyne mleko. 1 listopada 2022 r. Matylda przegrała walkę. Umarła na moich rękach, przytulona do mojego serca.

Nie wspomniałam jeszcze, ale 4 lipca 2019 r. w 19. tygodniu ciąży, z identycznych powodów straciłam córeczkę Lilkę. Po stracie szybko „wstałam na nogi”. Mój 5-latek jest mocno absorbujący, nie miałam możliwości czasu dla siebie, by położyć się i skupić się na sobie. Ale wspomnienia wciąż wracają. Przed oczami widzę sceny ze szpitala. Straciłam dwie ukochane córeczki. Żyję dalej, ale tęsknota za nimi tkwi głęboko w moim sercu, nigdy ich nie zapomnę.

Po wyjściu ze szpitala zrobiłam szereg badań, które wyszły prawidłowo. Wróciłam do pracy. Potem doszły problemy zdrowotne, wciąż nawracające choroby. Chyba nie  jestem przyzwyczajona do takiego stylu życia. Powróciłam również do aktywności fizycznej, staram sobie to wszystko poukładać, ale nie jest łatwo. Nie ukrywam, że jestem zmęczona całą sytuacją. Codziennie zakładam maskę i żyję…

Agnieszka

 

Share this article

Related Posts