O trudnej laktacji, czyli gdy mama mamie wilkiem

Laktacja, karmienie dziecka – poruszając ten temat, mam poczucie, że wkładam kij w mrowisko. To temat, który spędza sen z powiek wielu kobietom, bez względu na to, jaki zawód wykonują, jaki jest ich status społeczny i ekonomiczny. Wiele razy w swoim życiu kobieta może spotkać się z szeregiem sprzecznych opinii dotyczących karmienia. Długo można byłoby wymieniać przykłady, które w dużym stopniu odzwierciedlają społeczne (bywa, że radykalne) postrzeganie karmienia i wpływają na emocje zarówno młodej, często jeszcze niedoświadczonej mamy, jak i tej, która już ma dziecko. Kobieta bowiem może w tej dziedzinie swego życia napotkać szereg wyzwań. Nie będę tu jednak poruszać względów „technicznych” laktacji, aspektów medycznych, zaleceń lub najnowszych wytycznych dotyczących karmienia. Powyższe zagadnienia pozostawię specjalistom w tej dziedzinie.

Ja natomiast chciałabym się skupić na psychologicznym i społecznym aspekcie karmienia, na tym, z jakimi sytuacjami spotyka się mama, która po prostu chce nakarmić swoje dziecko. Inną kwestią jest, czy może to zrobić, czy nie dzieje się coś, co powoduje, że ta laktacja jest trudna z wielu powodów. Kobieta może najzwyczajniej w świecie czuć się przytłoczona nową sytuacją, jaką jest pojawienie się na świecie dziecka, a także presją, by zacząć karmić już, tu i teraz. Ciąża, poród i w rezultacie obecność na świecie małego człowieka to już są ogromne zmiany w życiu kobiety, wymuszające na niej konieczność przestawienia się na nowe realia. Ta życiowa rewolucja często bywa dla kobiety bardzo przytłaczająca. Gdy dołożymy do tego sytuację, kiedy karmienie dziecka nie przebiega według założonego planu – może się zdarzyć, że młoda mama poczuje się tym wszystkim wręcz „przygnieciona”. Bez względu na to, ile książek przeczytała o karmieniu i ile opinii o tym usłyszała.

Czynnikiem zdecydowanie niepoprawiającym samopoczucia kobiety są opinie otoczenia, z jakimi musi się ona często mierzyć. Koleżanka, sąsiadka, kuzynka, teściowa, osoby bliższe i dalsze sugerujące: „Trzeba po prostu zacząć karmić, trzeba bardzo chcieć”. Pytania typu: „A może za mało się starasz?”.

Ważne, by zdać sobie sprawę z pewnego bardzo ważnego aspektu – być może Ty (koleżanko, sąsiadko, kuzynko…) nie miałaś problemu z laktacją, po prostu przystawiłaś dziecko do piersi i wszystko potoczyło się samo. Ale Twoja koleżanka taki problem niestety ma, jest to dla niej niezwykle trudna sytuacja, czuje się bardzo źle z tym, że nie może nakarmić swojego dziecka. Nie ma ona żadnego wpływu na to, że tak się dzieje, im bardziej chce, tym bardziej laktacja się nie udaje i młoda mama jest chwilami bliska załamania. Wówczas pojawia się z Twojej strony informacja, że Ty z karmieniem nie miałaś żadnego problemu, pokarmu miałaś tyle, że mogłabyś wykarmić jeszcze przynajmniej troje dzieci. Twoje dziecko po przystawieniu do piersi zaczęło po prostu ssać. Dziwisz się: w czym problem? Twoim zdaniem, trzeba bardzo chcieć i samo pójdzie. Gdy dowiadujesz się, że Twoja koleżanka lub kobieta z Twojej rodziny postanowiła skorzystać z mleka modyfikowanego, nie omieszkałaś jej poinformować, że to bardzo zła decyzja i trzeba o laktację walczyć. Dodałaś także, że nie znasz nikogo, kto miałby taki problem. A nie jest to prawdą! Kobiet, które walczą o swoją laktację, są setki, tysiące, i każda z nich przeżywa w związku z tym swoje własne ciche dramaty. Powodów trudności w karmieniu jest wiele. Tak jak wspomniałam, nie będę tu zagłębiać się w aspekty medyczne. Interesuje mnie skutek, którym jest bardzo duży stres i skrajne emocje, jakie musi przeżyć kobieta, która nie może nakarmić swojego dziecka, a otoczenie daje jej do zrozumienia: „Nawaliłaś, jaka z ciebie matka? Jakoś inne mogą”. Co może spowodować w głowie i emocjach kobiety takie podejście do jej sytuacji ze strony tych, które karmić mogły, które nie wiedzą, w czym problem? Może być tak, że kobieta zamiast cieszyć się z narodzin dziecka i wszystkiego, co z tym związane, zacznie chować się gdzieś w ustronne miejsca z butelką mleka modyfikowanego, by nakarmić swoje dziecko. Zacznie myśleć o sobie jak o gorszej kobiecie, matce, człowieku, bo przecież wszystkie inne jakoś dają radę karmić. Tak ma wyglądać to wsparcie otoczenia?

Zagadnieniami budzącymi równie wiele emocji są rozważania typu: „Jak długo powinno trwać karmienie dziecka?”, „Czy można karmić dziecko publicznie, czy należy robić to w przeznaczonych do tego miejscach?” oraz wspomniana wyżej, wywołująca wiele emocji kwestia wykorzystania mleka modyfikowanego. Nasuwają mi się proste pytania: Czy nie może być po prostu tak, że każda mama zdecyduje o tym wszystkim sama? Czy nie może być tak, że każdy będzie decydował tylko o swoim własnym dziecku, także w zakresie: jak długo, gdzie i czym je karmić? Dlaczego chcemy decydować o dziecku naszej sąsiadki? Dlaczego uważamy, że wiemy lepiej?

Kobieta, która zmaga się z trudną laktacją, może mieć w głowie wiele przykrych dla niej myśli i emocji. Szereg z nich wzięło się z jej otoczenia. Jakby nie dość dużym koszmarem był sam fakt trudności w karmieniu, poczucie, że jej dziecko nie ma przez nią zapewnionej właściwej opieki, ponieważ jest głodne. Pojawiają się te wszystkie „dobre” rady i opinie, do których młoda mama powinna się zastosować, bo ktoś wie lepiej, co jest dobre dla niej i jej dziecka – nie znając jej sytuacji, wypowiada prawdy objawione i uniwersalne dla każdej mamy na świecie. Otóż nie ma w tym zakresie prawd uniwersalnych, każda kobieta jest inna. To bardzo ważne, abyś o tym pamiętała i ty, mamo, która zmagasz się z trudną laktacją, ale i ty, mamo, która masz tyle pokarmu, że wykarmiłabyś jeszcze troje dzieci.

Dajmy sobie prawo do życia, jak chcemy, do decyzji i do postępowania, jak czujemy. Ale dajmy także to prawo innym! To wzajemnie oddziałujący mechanizm. Fakt, że u Ciebie walka o laktację przyniosła zwycięstwo, nie oznacza, ze Twoja koleżanka także wywalczy laktację u siebie. Czy jest w związku z tym gorszą mamą? Czy Ty jesteś lepszą mamą? Czy w ogóle powinno się o tym myśleć w takich kategoriach?

Zauważyłam dość ciekawy, a jednocześnie niepokojący trend. Otóż osoba wypowiadająca swoje zdanie oczekuje, że adresat tych słów potraktuje je nie jako opinię czy wynik doświadczenia, którym osoba ta się dzieli, ale jako wiążące polecenie do wykonania. Wyobraźmy sobie taką sytuację: Mama, która nadal karmi swojego trzylatka, spotyka mamę, która karmiła dziecko do szóstego miesiąca i zaprzestała. Zdarza się wówczas, że wywiązuje się dość trudna dla obu stron dyskusja, nacechowana nierzadko negatywnymi emocjami: „Ale jak to? Nie karmisz już dziecka?”, „A ty jeszcze karmisz swoje dziecko?”. 

Ponownie apeluję, abyśmy pamiętali, że nie zawsze wszystko jest w życiu czarno-białe. Pozostawmy prawo do decydowania samej zainteresowanej, ona naprawdę poradzi sobie bez informacji, że według Ciebie źle robi, że jeszcze karmi lub że już nie karmi.

Karmienie dziecka, jak mówią obiegowe opinie, to czynność indywidualna i bardzo intymna, nie zaglądajmy zatem drugiej kobiecie do biustonosza.

Sandra Bodnar
Psycholożka

Informacje zawarte w artykule są aktualne na dzień jego publikacji 04.08.2021r.

Share this article

Zostaw komentarz