Do napisania tego artykułu skłoniły mnie dziesiątki rozmów, które odbyłam z kobietami po stracie w ramach pracy na Live chacie Fundacji Ernesta. Wniosek, który wyciągnęłam dla siebie i  którym dzisiaj postanowiłam się podzielić  z czytelnikami jest jeden. Pomagajmy, ale nie za wszelką cenę…

Oprócz rozmów z kobietami, które pomocy niewątpliwie potrzebują i chcą czuć się zaopiekowane, zgłaszają się do nas również kobiety (oraz ich zaniepokojeni bliscy), które nie rozumieją dlaczego mają czuć się źle. Mają wrażenie, że skoro nie cierpią, nie płaczą i są w stanie normalnie funkcjonować to są poddane społecznej ocenie. Nierzadko czytam, że nasze rozmówczynie, czują się “zagłaskiwane” przez bliskich czy przyjaciół. Słyszą, że to w jaki sposób reagują nie jest normalne, że na pewno to jeszcze do nich wróci, że właściwie to gorzej, że nie przeżywają straty tak jak “powinny”, to na pewno oznacza, że nie zaakceptowały tej sytuacji.

Powinniśmy wiedzieć że, kiedy na naszej życiowej drodze staje ktoś, w trudnej sytuacji, po śmierci kogoś bliskiego, lub innej ważnej stracie, należy wyłączyć wszelkie oczekiwania co do tego w jaki sposób będzie on sobie radził z tym co go spotkało. Każdy z nas jest inny. Potrzebuje zupełnie czegoś innego, żeby wrócić do równowagi. Co więcej, każdy z nas ma inną odporność psychiczną, inną osobowość i styl radzenia sobie. Wyraźnie pamiętam, jedną z rozmów na chacie, kiedy napisała do mnie kobieta, która pytała, czy to normalne, że nie jest jej smutno? Że czuje się winna, że nie płacze, nie rozpamiętuje, że koleżanki patrzą na nią z wyrzutem, że czuje się “złą matką”… Strata ciąży niewątpliwie może prowadzić do głębokiego, psychicznego kryzysu. Jednak nie jest to reguła. Okoliczności które towarzyszą takiemu wydarzeniu, społeczność która nas otacza, rodzina w której się wychowaliśmy i nasze genetyczne uwarunkowania determinują to co postrzegamy jako punkt zwrotny w naszym życiu. Ten punkt decyduje o tym co przewartościuje dotychczasowe założenia, a co będzie tylko jednym z przystanków na naszej drodze.

Oprócz zaniepokojonych swoim brakiem silnych reakcji kobiet, piszą również ich rodziny i przyjaciele. To cudowne, że coraz chętniej troszczymy się o swoich bliskich, pamiętajmy jednak, że naszą rolą jest bycie towarzyszem w tej sytuacji, a nie mentorem czy uzdrowicielem. Najcenniejsze jest to, że jesteśmy i nie oceniamy. Nasze wartości moralne towarzyszą nam przez całe życie i kształtowane są już w dzieciństwie. Co ważne- “Rozwój moralny jest raczej produktem odwzorowania interakcji pomiędzy organizmem i otoczeniem niż bezpośrednim odbiciem neurologicznych wzorów czy zewnętrznych wzorców środowiskowych” (Kohlberg, Mayer 2000 , s. 60). Oznacza to, że to, co uważamy w życiu za dobre lub złe jest wypadkową wielu czynników i zupełnie zrozumiałe jest, że trudno nam pogodzić się z tym, że czyjaś struktura może być zupełnie inna.

Warto, spróbować wtedy przyjąć postawę niewiedzy. W niektórych nurtach psychoterapeutycznych postawa ta, jest podstawowym założeniem pracy z klientem. Mam jednak poczucie, że w życiu codziennym może mieć równie szerokie zastosowanie. Polega ona na założeniu, że nie wiemy co przeżywa osoba z którą mamy kontakt, nie wiemy w jaki sposób definiuje pojęcia takie jak żal, rozpacz, smutek czy śmierć (Klimkowska, 2018). Wielu terapeutów uważa, że to właśnie postawa niewiedzy jest najtrudniejszą rzeczą w ich zawodzie. Nie patrzenia na ludzi, przez kalkę swoich doświadczeń, wiedzy, przekonań, jest niezwykle trudnym zadaniem, a w sytuacjach emocjonalnych, wymaga bardzo dużej samokontroli i doświadczenia. Aby ułatwić studentom (i Wam) zrozumienie tego konstruktu, prosi się ich aby wyobrazili sobie, że ich rozmówca jest kosmitą. Nie wiemy jak wygląda świat na jego planecie. Jak wyglądają relacje i kontakty społeczne. Co dla niego oznacza to o czym mówi. Co jest ważne. Żeby się tego dowiedzieć musimy pytać, pytać o wszystko co chcielibyśmy zdefiniować we własnej głowie bez pewności, że ta definicja nie jest tylko nasza. Pytać “co to dla Ciebie oznacza?”, “Jak się z tym czujesz?”, “czego w związku z tym potrzebujesz?”, “Czy dobrze rozumiem, że…”.  PYTAĆ ALE NIE OCENIAĆ- szczególnie przez pryzmat naszych własnych doświadczeń.

Cieszę się, że wrażliwość i świadomość społeczna jest coraz większa. Ludzie są bardziej świadomi tego jak wielką tragedią może być utrata ciąży, jak trudne emocje może to za sobą nieść. Warto pamiętać, że mimo najszczerszych chęci powrotu do równowagi czasem koszt psychologiczny wyjścia z sytuacji kryzysowej jest większy niż koszt pozostania w niej. I to jest w porządku. Każdy z nas ma swoją drogę, kształtują nas różne doświadczenia. Pomoc i wsparcie bliskich jest niezwykle cenne, ważne i potrzebne. Jednak nie róbmy tego na siłę. Nie musicie silić się na dobre rady i mądre przemyślenia, tego rodziny, które doświadczają straty potrzebują najmniej. Jeżeli macie poczucie, że czyjeś reakcje nie są dla Was zrozumiałe, nie bójcie się pytać o to wprost, mówić, że jesteście obok niezależnie od tego jaką ścieżkę wybiorą Wasi bliscy.

Inga Kloze
Psycholożka

Literatura:

Churotański, M. (2012). Moralność, rozwój moralny, wychowanie moralne. Teraźniejszość-Człowiek-Edukacja, 2(58), 97-106;

Klimkowska, K. (2018). Zastosowanie podejścia skoncentrowanego na rozwiązaniach we wzmacnianiu stanu Ja-Dorosłego. Edukacyjna Analiza Transakcyjna, (7), 85-98.

Informacje zawarte w artykule są aktualne na dzień jego publikacji 11.08.2020 r.