Możesz być zmęczona „staraniem się”. Możesz nawet zacząć być szczęśliwa z innych powodów. Masz Prawo odpuścić i pokochać swoje życie takim, jakim się stało…
Masz już jak to mówi Twoja mama – swoje lata, skończyłaś studia, masz dobrą pracę. Twój mąż także, ostatnio dostał nawet awans w pracy, można o Was powiedzieć, że Wam się udało. Wszystko super, ale gdy mówisz rodzinie o tym, że na urlop lecicie do Japonii i to będzie spełnienie Waszych wspólnych marzeń, Twój tata pyta „no dobrze dobrze ale mam nadzieję, że zmajstrujecie mi tam wnuka?”. I cały czar pryska, i już nie cieszy Cię perspektywa bajecznych widoków, o których jeszcze do dzisiaj z uśmiechem na ustach myślałaś i słońca, które tak uwielbiasz. Przyjemność na myśl o tym, że będziesz mogła się bajecznie ubrać na wieczór, na spacer po plaży pryska momentalnie, bo tato „przypomniał”, co ma jedyny sens i jest jedyną drogą do szczęśliwego życia.
A Ty już próbowałaś tej drogi, trzy razy… Za każdym razem budowałaś swój świat na nowo, szukałaś w nim sensu i stawiałaś go od podstaw. Udało Ci się a takie pytania burzą tylko Twój spokój w jednej chwili i nawet nie potrafisz być na nich zła, przecież chcą tzw. Twojego dobra… Oni – Twoi rodzice, tak bardzo liczą na Ciebie, że będziesz miała dziecko, bo przecież musisz mieć dziecko, w przeciwnym razie, po co wychodziłabyś za mąż, po co bralibyście ten kredyt na mieszkanie i kupowali większe auto?! Oni trwają w wersji, że powinna być Marysia po Twojej prababci i Jasio po ojcu Twojego męża. Oni wiedzą najlepiej a może nawet okrutnie Cię podsumowali, że poniosłaś życiową porażkę, bo jesteś już po 30-tce i nie masz jeszcze dzieci. Jakie to bolesne, jakie bezwzględne, kiedy nie widzi się całego obrazu.

A teraz zamknij oczy i przyjrzyj się sobie blisko; uczciwie i ze zrozumieniem: masz męża, piękne mieszkanie, samochód, pracę, która daje Ci dużo satysfakcji i nie masz dziecka. Próbowałaś, ale najpierw długo nie mogłaś zajść w ciążę, a później po trzecim poronieniu postanowiliście już nie próbować. Za dużo Was to kosztowało strachu, lęku czy tym razem się uda a później łez, że znowu TO się stało i pytań „dlaczego ja nie potrafię donosić tej ciąży?!” W końcu przestałaś pytać. Pogodziłaś się z tym. Czy każda kobieta musi być koniecznie matką? Dużo czasu i setki godzin przemyśleń, rozmów z mężem, wizyt u terapeuty kosztowało Cię dojście do tego, że NIE, nie musisz urodzić dziecka. Nie musisz już próbować tylko po to, by udowodnić wszystkim wokół, że próbujesz, żeby przestali pytać. To takie błędne koło, im więcej próbujesz tym więcej pytają, później współczują, głaszczą Cię po plecach mówiąc, że spokojnie, następnym razem się uda – acha, a więc jeszcze musisz próbować, jeszcze Ci nie odpuścili, jeszcze uważają, że powinnaś ryzykując swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, za wszelką cenę podjąć kolejną próbę. Nie możesz sprawić zawodu, przecież tata tak czeka na wnuka!
Już raz złamałaś swoje postanowienie i ta spirala prób i niepowodzeń wróciła. Znowu podczas świąt wszyscy marudzili, że to już dla Ciebie ostatni dzwonek na dziecko więc namówiłaś męża i zaczęliście próbować. Miesiąc, drugi, trzeci, po pół roku. Wasze współżycie zaczęło być mechaniczną próbą poczęcia dziecka. Ten temat już bardzo Cię zmęczył i może czasem samej Ci dziwnie jest przyznać, że po podekscytowaniu i uśmiechu na samą myśl o złotowłosej córeczce nie pozostało śladu. Być może teraz, gdybyś zaszła w ciąże i w jakiś sposób ją donosiła spodziewaną przez wszystkich radość u Ciebie zastąpiłoby przerażenie. Czy to oznacza, że jesteś egoistką? Zaczęłaś myśleć o sobie, ułożyłaś sobie życie bez dziecka i okazało się, że w Twoim przypadku: można. Myślicie o adopcji, ale to na razie pomysł, może plan na przyszłość, ale to musi być przemyślana decyzja. Czy to, że nie wyrywasz sobie włosów z głowy, bo nie masz dziecka oznacza, że jesteś gorsza? Dziwna? Inna?
Widzisz jak w tym wszystkim męczy się Twój mąż, wszyscy od niego wymagają by był FACETEM, ma być twardy, ma spłodzić dziecko, ma Cię wspierać, nie wolno mu rozpaczać razem z Tobą po stracie ciąży, bo „nie jest babą”. Gdy na grillu u kolegi powiedział, że zastanawiacie się nad adopcją, od kumpla z pracy usłyszał, że jeśli potrzebuje pomocy w „zrobieniu dzieciaka” to wie gdzie się zgłosić… I śmiechom nie było końca.

Jeśli w powyższym opisie odnajdujesz choć promil swoich własnych odczuć, doświadczeń, przemyśleń – musisz mieć świadomość dwóch rzeczy.

Po pierwsze nie tylko Ty walczysz z wiatrakami, bo tak czasem możesz się czuć. Jesteś dorosłą kobietą, miałaś jakiś plan na swoje życie, nie do końca wypalił, bo tak to czasem jest, ale po jakimś czasie gdy musiałaś pewne sprawy przeżyć, odchorować i poukładać – wyszłaś z tego z tarczą. Pogodziłaś się z tym, że jest taka możliwość, że nie będziesz matką. Przyjęłaś to do wiadomości, przytuliłaś tę myśl do serca i na ile to możliwe zaakceptowałaś jako część Ciebie i Twojego życia. Posługując się przenośnią – złożyłaś ten temat pieczołowicie w równiutką kosteczkę jak flanelowe prześcieradło i schowałaś do szufladki z napisem „Ja – matka”. A później pojawili się oni wszyscy, którzy jak włamywacze, splądrowali Twoje szufladki w poszukiwaniu sobie tylko znanych „dóbr” a Tobie zostawiali bałagan, który musiałaś sprzątać. Płakałaś i składałaś te prześcieradła po każdych świętach, imieninach, urodzinach, chrzcinach w rodzinie.

Po drugie – i to zapamiętaj jako swoje pierwsze i jedyne przykazanie. Otóż…. Ty nic nie musisz. Nic nikomu do tego, czy będziesz miała dziecko, nikt nie przeżył tego, co Ty i jak to mówią amerykanie – nikt nie stał w Twoich butach, nie czuł tej pustki, nie ma tych flashbacków przed oczami z sytuacji, których nie chcesz pamiętać.
Jedyne co musisz to być w porządku ze sobą.
Powiesz teraz „mhm łatwo powiedzieć”. Otóż łatwo i nie łatwo, kiedy kobiety pytają co odpowiedzieć rodzinie lub znajomym, którzy wręcz zobowiązują je do posiadania dziecka – poczuciem winy, że „tata nie doczekał się jeszcze na wnuka”, lub swego rodzaju (nikomu chyba niepotrzebnym) współczuciem w słowach, że „następnym razem się uda”, odpowiedź nie jest łatwa. W teorii mogłabym sugerować, by asertywnie zaznaczyć swoje zdanie i powiedzieć coś w stylu:  „nie życzę sobie takich pytań, posiadanie dziecka to tylko moja decyzja”, ale praktyce to bardzo trudne, zwłaszcza w relacjach z bliskimi nam osobami. Niestety najczęściej spotykam się z sytuacjami, gdy kobieta postawiona pod ścianą zaczyna się tłumaczyć, pospiesznie obiecuje sobie i innym, że jeszcze troszkę i na pewno będzie, że wkrótce to już na pewno się uda i połykając łzy smutku lub zawstydzenia oddala się od towarzystwa zbierając te znane nam już „prześcieradła”. A oni wszyscy tam zostają i tak bardzo Ci współczują i tak bardzo trzymają te swoje kciuki, żebyś w końcu miała upragnione dziecko.

Oczekiwania- one nie mają końca, bo przecież nie można mieć jednego dziecka, Twoja siostra urodziła jedno dziecko i wraz z mężem zdecydowała, że więcej nie chce. Ciąża i poród były dla niej dość obciążające i wolałaby nie przeżywać tego drugi raz. Ale tak nie można, nie można mieć jednego dziecka, trzeba mieć dwoje lub więcej. Dlaczego? Bo takie są oczekiwania.
Oczekiwania to nie motywacja, to rosnące poprzeczki, przez które starasz się przeskoczyć i już nie pamiętasz czy to były Twoje cele, czy wyobrażenia Twoich bliskich o Twoim życiu . Żeby ludzie nie gadali, Żeby rodzice byli dumni, Żeby teściowa nie mówiła, że coś z Tobą nie tak, Żeby sąsiadka zobaczyła, że nasza córka nie jest gorsza…
Kobieta może przez to nabrać poczucia, że jej wartość zależy od spełnienia tychże oczekiwań, oraz że jej szczęście jest koniecznie zależne/ warunkowane realizacją poszczególnych szczebli, według, ogólnych wytycznych. Kończy szkołę – powinna iść na studia, kończy studia – powinna znaleźć dobrą pracę i wyjść za mąż, wychodzi za mąż – powinna szybko mieć dziecko, rodzi dziecko – dobrze, ale jedno to za mało, powinna mieć co najmniej dwoje.
„Nie można. Trzeba. Powinnaś. Nie możesz tak. Musisz. Już najwyższy czas. W pewnym wieku trzeba. Bo córka sąsiadki…. Bo ja w Twoim wieku… Bo Ciocia cały czas dopytuje czy już…. A może ten Twój jest jakiś nie taki? Jak to nie możesz? Adopcja? W naszej rodzinie nigdy nie było czegoś takiego….. Taki wstyd…myślałam, że będę mieć prawdziwe wnuki”. Znasz to?
Oczekiwania przybierają różną postać, potrafią być dobrymi radami, współczuciem, poklepaniem po plecach ze słowami, że następnym razem to już na pewno się uda. Są groźne, ponieważ z gruntu nie są złymi intencjami, zrodziły się z bezmyślnej troski i przekonania, że wszyscy wiedzą co dla nas najlepsze. W tym dążeniu do naszych celów otoczenie potrafi być tak zaślepione, że nie zauważa, iż nasze cele być może już się zmieniły. Bo musiały się zmienić, bo takie jest życie, bo chroniłaś siebie i musiałaś wszystko przewartościować, ale żyjesz dalej, bo tak Ci się podobało. Bo życie Cię jeszcze zachwyciło. Ku własnemu może zaskoczeniu 🙂
Oczekiwania, są groźniejsze niż wymówki, awantury czy brak zrozumienia-na takie sytuacje mogłabyś się po prostu obrazić, nie odzywać, zerwać kontakt, odsunąć się. Jak jednak obrazić się na dobre chęci i wsparcie w Twoich dążeniach?
Na ten temat można by długo dyskutować, dla mnie jednak wniosek zawsze musi być taki sam. Bądź dla siebie najważniejsza. Nie powiem Ci jak radzić sobie z rodziną, która oczekuje od Ciebie ciągle i ciągle. Być może i musisz się z tym oswoić- to się nie zmieni i zawsze będzie coś co wg kogoś tam w rodzinie powinnaś. Pytanie najważniejsze- co Ty uważasz, czy Ty ustalasz zasady w Twoim życiu. Zmiana zachodzi w Tobie i to, że Twoje szufladki są poukładane, Twoje poczucie, że to, co się stało nie jest fajne, ale da się z tym całkiem dobrze jeszcze żyć 🙂 Nikt nie przeżył tego wszystkiego za Ciebie więc teraz także żyj tak jak Ty chcesz, rób swoje, nie tłumacz się z tego co robisz i dlaczego. Z doświadczenia i przeprowadzonych bardzo wielu rozmów z kobietami mogę wysnuć wniosek, że jeśli Ty sama nie będziesz ze sobą w porządku – nic nigdy może nie będzie ok. Tak po prostu. Jeśli czujesz, że już nie chcesz słuchać tych wszystkich dobrych rad, posprzątaj swoją garderobę, poskładaj prześcieradła. Nie pozwól by oczekiwania innych spowodowały, że będziesz mieszkać w bałaganie.

Sandra Bodnar
Psycholożka

Informacje zawarte w artykule są aktualne na dzień jego publikacji 13.07.2020 r.