Czego nie mówić kobiecie, która doświadczyła straty?

Jest kilka zwrotów, zdań, słów, które często mimo dobrych i szczerych intencji mogą okazać się krzywdzące dla osoby, która straciła dziecko. Część z nich wydaje się z pozoru niegroźna, a czasem nawet całkiem prawdziwa, jednak bez uchwycenia kontekstu ich wypowiedzenia i perspektywy osoby, do której są kierowane, trudne jest zrozumienie, dlaczego odbiorca może poczuć się skrzywdzony, urażony czy niezrozumiany. 

Poniższy artykuł jest dedykowany osobom z otoczenia rodziny, która doświadczyła straty. Przeanalizowaliśmy kilka komunikatów pod kątem tego, dlaczego mogą one okazać się krzywdzące dla osób po stracie. Na ich podstawie chcielibyśmy uświadomić, w jaki sposób – starając się być pomocni i troskliwi – nie przeprowadzać takiej rozmowy.

Będziecie mieli kolejne.

To zdanie często kryje za sobą dobre intencje i troskę osoby, która je wypowiada. Może się wydawać, że życzenie takiej rodzinie kolejnego dziecka jest właściwe, bo przecież te osoby tak bardzo przeżywają stratę, a posiadanie potomstwa jest dla nich niezwykle istotne. To również prawda, że często kobiety, które doświadczyły poronienia, zachodzą w zdrowe ciąże, które kończą się szczęśliwie. Warto jednak pamiętać, że zdanie to nie uwzględnia emocji, głębokiego żalu, który przeżywa osoba w tej konkretnej chwili. Rodzina chciała TO dziecko, nie – kolejne. Takie słowa mimo pozornej troski mogą być odebrane jako umniejszające tragedię, emocje, z którymi muszą zmierzyć się rodzice. 

To dopiero 8. tydzień, nie ma co płakać.

Społeczeństwo często nie rozumie, dlaczego osobie, która straciła dziecko, tak trudno pogodzić się z tą sytuacją. Może wydawać się, że skoro para wiedziała o ciąży od zaledwie kilku tygodni, to niemożliwe jest, aby tak bardzo przywiązała się do dziecka. Nie bierze się jednak pod uwagę, że kobieta, para, mogła starać się o ciążę od wielu tygodni, miesięcy czy nawet lat. W tym czasie kobieta właściwie żyła, jadła, funkcjonowała, jakby była w ciąży. Planowała swoją przyszłość, wierząc, że będzie w niej dziecko. Dla niej ta ciąża nie trwała 8 tygodni, a wiele miesięcy. Mając taką perspektywę, łatwiej jest zrozumieć, dlaczego tydzień, w którym doszło do straty, nigdy nie jest wyznacznikiem stanu emocjonalnego, w jakim pozostawił on samotnych rodziców. 

Skoro doszło do straty, to znaczy, że z dzieckiem było coś nie tak. To nawet lepiej, że teraz możesz być w „zdrowej” ciąży.

To zdanie bywa wypowiadane nie tylko przez osoby bliskie, ale również przez pracowników ochrony zdrowia, którym wydaje się, że medyczne wytłumaczenie tego, co się wydarzyło, może pomóc szybciej zaakceptować stratę. Niestety tak się jednak nie dzieje. Racjonalizacja straty nie jest najskuteczniejszą metodą przeżywania etapów żałoby, a jej akceptacja nie polega na znalezieniu przyczyny i czynników, które mogły ją spowodować. Kluczowe za to jest zaadaptowanie się do nowej rzeczywistości, w której nie potrzebujemy „winnego”, żeby poczuć się stabilnie. Ponadto dla kobiety, która straciła dziecko i jest w silnym kryzysie, nie ma znaczenia, czy było z nim coś nie tak, czy nie. To było jej dziecko, które pokochała i za którym tęskni. W tej chwili oddałaby prawdopodobnie bardzo wiele, aby urodziło się żywe, bez względu na jego stan zdrowia czy wyzwania w przyszłości. 

Jesteś jeszcze młoda, niejedna ciąża przed tobą.

To zdanie wypowiadane jest często z troską. Osoba je wygłaszająca ma na celu pokazanie, że przyszłość kryje jeszcze wiele możliwości, które trudno jest dostrzec, będąc w kryzysie. Wiek kobiety, która doświadczyła straty, nie powinien mieć jednak znaczenia w ocenie jej stanu emocjonalnego. Rodzice, którzy przeżywają stratę, nie potrzebują dobrych rad i złotych myśli. Potrzebują wsparcia i akceptacji bez względu na to, jakie decyzje podejmą. Ten komunikat, zamiast wspierać, umniejsza emocje, powoduje, że można poczuć się zignorowanym, nieusłyszanym. Nawet jeżeli ten komunikat jest prawdziwy, może zostać wypowiedziany tylko przez rodziców, kiedy oni sami będą na to gotowi.

To dopiero pierwsze poronienie, będziemy się martwić po kolejnych.

To zdanie sugeruje, że kobieta, która doświadczyła jednej straty, nie powinna odczuwać tego tak, jak kobieta, która miała ich więcej. Tymczasem kto decyduje o tym, po której stracie można zacząć płakać? Dodatkowo takie stwierdzenie buduje w kobiecie lęk, że tych strat może być więcej, że to, jak czuje się teraz, może się jeszcze powtórzyć. Wypowiedź taka powoduje, iż zamiast skupić się na przepracowaniu, zaakceptowaniu tej trudnej sytuacji, kobieta koncentruje się na wizji nieszczęśliwej przyszłości, w której dojdzie do kolejnych strat. Nikt nie może nakazywać drugiej osobie, co powinna lub czego nie powinna czuć. Dlatego warto pamiętać, że zdanie, które ma na celu pocieszenie kobiety, może doprowadzić do pogłębienia kryzysu, w którym obecnie się znajduje. 

Być może teraz zastanawiacie się, czy to oznacza, że właściwie nic nie możemy powiedzieć? Czy skoro wszystko może zostać źle odebrane, to lepiej w ogóle się nie odzywać? Tu kluczowe jest, by zrozumieć, że rodzic po stracie doświadcza całego wachlarza różnych emocji: szoku, zaprzeczenia, złości, poczucia winy, poczucia niezrozumienia czy beznadziejności. Jeśli chcemy coś powiedzieć, unikajmy w swoich komunikatach oceniania, wypytywania czy dawania tzw. złotych rad. 

Wsparcie otoczenia i bliskich jest niezwykle ważnym czynnikiem w radzeniu sobie z tak trudną sytuacją, jaką jest strata dziecka. Nie bójmy się być, mówić, że jesteśmy obok, że jest nam przykro. Kiedy nie wiemy, co powiedzieć, nie obawiajmy się zapytać rodzica po stracie, jakiej formy pomocy potrzebuje lub oczekuje. To naturalne, że czasami brakuje słów, że te emocje są trudne również dla otoczenia. Najważniejsze, co możemy dać, to nasza uwaga, czułość, akceptacja i czas. 

Inga Kloze, psycholożka

Share this article

Zostaw komentarz

Related Posts